Jak Hipoksja pomogła zdobyć Kilimanjaro

Kilimanjaro Hipoksja Zawistowski
Fot. Kasia & Kuba Zawistowscy – Kilimanjaro

Wspinaczka na Kilimanjaro, jak się przygotować?

Jakub i Kasia to małżeństwo bez reszty zakochane w sporcie. Kuba od 2014 roku startuje w biegach OCR, a od 2019 profesjonalnie przygotowuje się do sprinterskich torów NINJA. Wspólnie realizują marzenia, a jednym z nich było zdobycie Kilimanjaro. Udało się! A w tym niezwykłym dokonaniu pomógł im trening w hipoksji – a więc w warunkach sztucznego niedotlenienia. Jakie jest ich doświadczenie? I czy polecają hipoksję? Zadaliśmy im kilka pytań! 

AirZone.pl: Kilimandżaro to marzenie i wyzwanie, chyba nie trzeba nikomu mówić, jak wielkie i wspaniałe. Czy możliwość przebywania w warunkach sztucznej hipoksji pomogła wam je zrealizować lepiej, szybciej? 

K&K Zdecydowanie tak. Kilimanjaro to wyzwanie, to marzenie, to coś, co warto zrobić, żeby sprawdzić siebie i swoje możliwości w takich warunkach. 

Warunkach, które są nam obce, w których NIE MAMY pojęcia jak zachowa się nasz organizm. 

Sztuczna hipoksja wykonana w Polsce pomogła nam nie tylko fizycznie, ale i psychicznie. Wiedząc, że wykonaliśmy już „pierwszy krok ku szczytowi” w Warszawie, mieliśmy większą pewność siebie rozpoczynając trekking w Tanzanii. 

AirZone.pl: Sport to dla was codzienność. Macie masę osiągnięć, robicie plany treningowe. Czy przebywanie w warunkach sztucznej hipoksji widocznie wpłynęło na funkcjonowanie organizmu? Jakie są wasze wrażenia, odczucia? 

Trening w hipoksji to szybsza utrata masy ciała

Kuba: Oczywiście, że wpłynęło. Naocznie pokazały to chociażby badania krwi, badania wydolnościowe i…. waga! Spadek 4 kg [Kasia] i 1 kg [Kuba] to najbardziej widoczna zmiana. Podczas testów wydolnościowych po prawie miesięcznej hipoksji – byliśmy w stanie dłużej utrzymać się na zwiększanej co minutę prędkości roweru stacjonarnego. 

Kasia: Nie wiemy czy to typowy objaw, ale podczas hipoksji spało mi się REWELACYJNIE. Do tego stopnia, że mogłabym spać i spać. Co prawda w zimnym i trzepoczącym od wiatru namiocie na 4600 m.n.p.m. na trasie już nie było tak samo ze snem, ale tam dochodziło jeszcze ciśnienie, stres i zimne stopy w śpiworze – więc to oczywiste, że już nie było takiej pięknej sielanki, którą mieliśmy w Warszawie.

Kuba Zawistowski
Jakub Zawistowski podczas treningu w AirZone

AirZone.pl: Czy hipoksja spełniła swoją funkcję: łatwiej znieśliście przeszkody, jakie rzuca tak majestatyczny szczyt? Co dokładnie się działo, gdy zaczęliście wspinaczkę?

K&K Na pewno spełniła! Jednak teoretycznie powinniśmy spróbować też wejścia BEZ wcześniejszego przygotowania w AirZone, żeby mieć porównanie i w miarę obiektywny obraz tego co nam dała „warszawska hipoksja”. 

Już sam fakt, że postawiliśmy obie nasze stopy na szczycie powinno być dowodem na to, że hipoksja w 100% spełniła swoją funkcję. 

Wybierając się na taki szczyt nie można sobie pozwolić na jakikolwiek poziom ryzyka. Odpowiednie przygotowanie w każdym możliwym zakresie procentuje na trasie i podczas ataku szczytowego. Nikt nie chce sprawdzać siebie z zagrożeniem zdobycia wierzchołka. Nikt nie chce wystawiać siebie na próbę kosztem powrotu do bramy wejściowej bez dyplomu zdobycia szczytu. 

AirZone.pl: A jak było tam, na górze? 

K&K FANTASTYCZNIE! Co można innego czuć podczas spełniania swojego „Bucket List” marzenia? Moment dotknięcia tablicy informacyjnej „Congratulations, You are now at UHURU PEAK, TANZANIA, 5 895 M” był momentem, w którym wszystko pękło. Trud wejścia nie miał już znaczenia, przenikliwy wiatr nagle przestał wiać, a bezsenna noc odeszła w zapomnienie. Łzy szczęścia pociekły po zamarzniętym policzku.

Niestety, jak to na szczytach bywa – nie można być na nich za długo, bo organizm bardzo szybko złapie chorobę wysokościową. Wiedzieliśmy o tym przed atakiem szczytowym. Nasz przewodnik poinformował nas, że mamy na szczycie tylko 7 minut! Jednak te 7 minut zleciało jak 7 sekund. Każdy chciał zrobić miliony zdjęć, nagrywać filmy z życzeniami, spędzić tam czas. Jednak zasady są zasadami, a wiedza doświadczonego przewodnika jest cenna jak złoto. Po przedłużonych 7 minutach już słyszeliśmy krzyk Jacksona „YOU HAVE TO GO!” – to oznaczało, że naprawdę musimy schodzić [ja nawet zaczęłam biec].

Jeden z naszych znajomych został znacznie dłużej na szczycie. Objawy choroby wysokościowej przyszły tak szybko, jak my szybko schodziliśmy ze szczytu. Na szczęście nie były one groźne.

Trening w hipoksji to niezastąpiony etap przygotowań alpinistycznych

AirZone.pl: Rekomendujecie przebywanie w warunkach sztucznego niedotlenienia przed wyprawą wysokogórską?

K&K Zdecydowanie tak! W obozie nr 5 poznaliśmy Chloe – śliczną blondynkę w długich warkoczach z Wielkiej Brytanii. Trenowała w hipoksji na poziomie 5 tys. m.n.p.m. – podczas ataku szczytowego nie miała ŻADNYCH objawów, czuła się rewelacyjnie, a atak szczytowy przyszedł jej nadzwyczaj łatwo.

Nasze przygotowanie trwało prawie miesiąc i doszliśmy do wysokości 3 600 m n.p.m., co pozwoliło nam dojść na szczyt Kili bez większych problemów. Ja [Kasia] co prawda miałam bóle głowy, ale na szczęście minęły w najważniejszym dniu wędrówki. 

Zawistowski Kuba Hipoksja
Fot. Kasia & Kuba Zawistowscy – Kilimanjaro

AirZone.pl: Czy chcielibyście robić trening w hipoksji dla siebie? Uważacie, że to może dać super efekty?

K&K Z Kasią często wyjeżdżamy w polskie góry. Planujemy kolejne wypady w świat. Na pewno trening w hipoksji pomógłby nam w kolejnych planach, które… już są naszej liście i znając zapał Kasi do ROBIENIA RZECZY – szybko się spełnią. Oby.

Podsumowując nasze doświadczenie z AirZone – po pierwsze chcieliśmy bardzo podziękować za wsparcie, pomoc i wiarę w osiągnięcie naszego marzenia, a po drugie polecić to miejsce tym, którzy chcieliby spełnić podobne marzenie do naszego, ale boją się, że „nie dadzą rady”. Wydaje nam się, że przygotowanie fizyczne to jedno, a przygotowanie psychiczne to drugie. Drugie, które daje ci nieziemskiego kopa [!] do pokonywania kolejnych i kolejnych kilometrów w górę.

Jeżeli wiesz, że w twoim organizmie zaszły REALNE zmiany spowodowane hipoksją, to twoja głowa też wie, że masz ogromne szanse na powodzenie. Jedno napędza drugie i… sukces gwarantowany. Proste? Proste.

Dzięki raz jeszcze i trzymamy kciuki za kolejne cele, które będą realizowane przy Waszej pomocy!

AirZone.pl: My także dziękujemy, gratulujemy i trzymamy kciuki za realizację kolejnych marzeń! 


AirZone wykorzystuje wiedzę najlepszych ekspertów w kraju, aby wspierać związki i kluby sportowe, indywidualnych zawodników i trenerów.  Wykorzystanie efektu hipoksji znane jest sportowcom wyczynowym na całym świecie, którzy w celu poprawy wydolności, trenują w górach bazując na naturalnym rozrzedzeniu powietrza.

Sprawdź wszystkie dostępne centra wysokościowe w Polsce z technologią AirZone